Obecność Mikołaja Zastawnika (na zdjęciu z prawej) początkiem listopada na trybunach, w trakcie ligowego meczu „rekordzistów” z opolskim Dremanem, nie była niespodzianką.
To było raczej - obok zainteresowania przebiegiem i wynikiem spotkania - potwierdzenie prawidłowego przebiegu procesu rehabilitacji zawodnika 7-krotnych mistrzów kraju i reprezentacji Polski. Po kontuzji kręgosłupa i zabiegu przeprowadzonym metodą endoskopową 29-latek, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami (informowaliśmy - tutaj), po trzech tygodniach mógł wsiąść do samochodu i samodzielnie pojazdem kierować.
- I od tego momentu można datować początek mojej rehabilitacji - mówi popularny „Majki”. - Trzy razy w tygodniu w Bielsku-Białej, dwa razy w Gliwicach pod okiem fizjoterapeutów oraz jeden raz u siebie, na miejscu ćwiczę w - na razie - ograniczonym zakresie ruchowym i przy minimalnych obciążeniach. Dotychczas wszystko przebiega zgodnie z założonym planem. I tak będzie do pierwszych dni grudnia, kiedy przejdę badanie rezonansem magnetycznym. Po jego wynikach konsylium medyków zdecyduje: czy, kiedy i w jakim zakresie będę mógł wrócić do treningów z drużyną - dodał M. Zastawnik, z którego głosu przebijał optymizm.
Skoro na wstępie wspomnieliśmy o pretekście wizyty „rekordzisty” w hali przy Widok 12, nie mogliśmy nie zapytać o wrażenia po wygranej 6:1 biało-zielonych. - Pierwsza połowa w miarę wyrównana, ale w drugiej osiągnęliśmy przewagę i odzyskaliśmy skuteczność, stąd zasłużone zwycięstwo - podkreślił M. Zastawnik.
TP/foto: PP