Zagłębie II Lubin - Rekord Bielsko-Biała 1:2 (1:1)
1:0 Zynek (33. min.)
1:1 Czaicki (35. min.)
1:2 Sz. Wróblewski (69. min.)
Rekord: Szumera – Żołna, Kareta, Caputa, Waliczek (77. Kamionka), Iwanek, Wyroba (90. Madzia), Kowalczyk, Sz. Wróblewski, Czaicki, Guzdek
Zwykle bywa tak, że jeśli ekipa przyjezdna zabiera trzy punkty z trudnego terenu, po jednobramkowym zwycięstwie, wówczas na ogół najlepsze recenzje zbiera bramkarz triumfatorów. Tymczasem, bynajmniej nie deprecjonując udanego występu Jakuba Szumery, to nie 18-latek był bohaterem spotkania. Jakby to banalnie nie brzmiało, na to miano w pełni zapracował cały zespół.
Pierwsze pół godziny meczu minęło pod znakiem optycznej przewagi gospodarzy. Lubinianie egzekwowali całą masę rzutów rożnych, długo operowali piłką na połowie biało-zielonych, większego zagrożenia pod bielską bramką jednak nie dało się zauważyć. Z kolei „rekordziści” zainicjowali kilka kontrataków, z których dwa niezłymi strzałami zakończył Szymon Wróblewski. Pierwsi do bramki trafili gospodarze, po tym jak po przechwycie piłki w środkowym sektorze, szybki atak celnym strzałem w długi róg zakończył Bartosz Zynek. Bielszczanie odpowiedzieli niemal natychmiast. Żaden ze środkowych obrońców Zagłębia II nie potrafił przeciąć dośrodkowania Kamila Żołny, a że na wysokości dalszego słupka, w niewielkiej odległości od bramki stał pozbawiony opieki Marcin Czaicki, gol wyrównujący był prostą formalnością.
Większa część drugiej połowy przypominała obrazem wspomniane 30 minut pierwszej części. Była wszakże jedna, ale bardzo istotna różnica – goście kontrowali znacznie częściej i groźniej! Już w 47. minucie Bartosz Guzdek obsłużył podaniem wstecz na 16. metr Daniela Iwanka (na zdjęciu), do szczęście zabrakło niewiele. W 50. i 57. minucie dwa mocne uderzenia z kąta oddał B. Guzdek, w obu przypadkach golkiper „dwójki” Zagłębia skutecznie interweniował. W 65. minucie miejscowi zaprzepaścili swoją, bodaj najlepszą, okazję. Gracz Lubina z z ok. 10-11-stu metrów uderzył piekielnie mocno, jednak wprost w J. Szumerę. Niby nic, ale obrona tego strzału wcale nie była bramkarską „bułką z masłem”. Za to cztery minuty później goście zademonstrowali jak powinien wyglądać modelowo wyprowadzony kontratak, w którym największą łatwością było sfinalizowanie całej akcji. Tu w roli głównej wystąpił D. Iwanek, który odzyskał piłkę pod polem karnym Rekordu i ruszył w kilkudziesięciometrowy rajd. „Rekordzista” zanim wyłożył piłkę Sz. Wróblewskiemu „na tacy”, urządził sobie prawdziwy slalom między lubinianami. Przed ostatecznym oddaniem futbolówki koledze minął pięciu, może nawet sześciu rywali.
A potem znów nastąpił ponad 20-stominutowy okres bicia miejscowych głową o bielski mur. Sami nie skruszyli nawet jednej „cegły”, a mogli narazić się na jeszcze większe straty. To był efekt dobrej, konsekwentnej i przemyślanej gry całej ekipy z Cygańskiego Lasu. Dlatego nie będziemy nikogo personalnie wyróżniać, gdyż na pochwały zasłużyli absolutnie wszyscy z biało-zielonych, włącznie z bardzo aktywną ławką rezerwowych, co dało się słyszeć w trakcie internetowej transmisji. Z personaliów odnotujmy jedynie III-ligowy debiut Bartosza Kowalczyka oraz kolejne minuty na tym szczeblu rozgrywkowym Kamila Kamionki. Generalnie jednego powodu mecz w Lubinie należy uznać za „historyczny”, bowiem chyba nigdy wcześniej w III-ligowych dziejach Rekordu w zespole nie pojawiło się tak wielu młodych i bardzo młodych piłkarzy.
TP/foto: PM