Bielszczanie notują niebagatelne rezultaty, także indywidualne „osiągi”, ale dystans do liderów z Wilkowic i Lędzin nie zmniejszył się nawet o punkt. O tym co już za „rekordzistami”, a co w najbliższej perspektywie czasowej rozmawiamy z trenerem biało-zielonych – Dariuszem Ruckim.
Jak skomentujesz taki zestaw statystyczny: pięć meczów, komplet punktów, bilans bramkowy – 33:7, jesteście ultra-ofensywni, czy też po prostu jeszcze nikt „dwójki” Rekordu mocniej nie sprawdził?
- Jest na pewno parę czynników, które miały wpływ na ten stan rzeczy. Te najważniejsze, to po pierwsze fakt, że w większości tych spotkań byliśmy gospodarzami. Równe boisko na „Górce” jest naszym dużym atutem, w zasadzie wszystkie zespoły, które z nami rywalizują bronią się w obronie niskiej. Prowadząc grę przez jakieś 80 procent meczu, dobry stan boiska ma niebagatelne znaczenie. Druga, to fakt, że po prostu idziemy do przodu z naszą grą, a przynajmniej z fazą atakowania. Wracając pamięcią do rundy jesiennej, to w tym samym układzie meczów mieliśmy stosunek bramkowy 10:2, mając o dwa punkty mniej. Wnioski nasuwają się same…
To jeszcze jedno wiosenne zestawienie liczbowe – 17 goli Kacpra Kasprzaka (na górnym zdjęciu), w tym osiem w ostatnim spotkaniu z Ogrodnikiem. Jak skomentujesz strzeleckie popisy podopiecznego?
- „Kosmita”, nie wiem co je, ale mógłby się podzielić! (śmiech) Mówiąc poważnie…, nie jestem zaskoczony. W ostatnim czasie próbowaliśmy Kacpra na wahadle, cały czas twierdzę, iż na tej pozycji może dać zespołowi równie dużo, biorąc pod uwagę jego naturalne zdolności motoryczne. Meczem z Ogrodnikiem Tychy przebił swój kolejny sufit. Rzadko zdarza się wygrać różnicą siedmiu bramek, a strzelić samodzielnie osiem goli. To trzeba mieć coś … z „kosmity”! To również nagroda za pracę, wytrwałość i pazerność na kolejne gole, bo z każdą strzeloną bramką chciał dołożyć jeszcze jedną i jeszcze jedną. Brakowało tylko, żeby po strzelonych golach, brał piłkę z siatki i ustawiał na środku za przeciwnika. W pierwszej połowie meczu trafił czterokrotnie, więc umówiliśmy się w przerwie, że ma dołożyć drugie tyle … A on wyszedł na boisko i to zrobił…
Najbliższy weekend musi spowodować drgnięcie na szczycie „okręgówki”, lider z Wilkowic podejmie wicelidera z Lędzin, a Wy wybieracie się do Studzienic. Twoje prognozy, przewidywania…
- Zrobiła nam się liga dwóch prędkości. Trzy zespoły czołówki idą „łeb w łeb”, nikt nie chce tracić punktów do momentu bezpośrednich starć. W sobotę ktoś jako pierwszy straci punkty, bliżej mi do zespołu z Wilkowic ze względu na różne znajomości, ale doceniam również klasę zespołu z Lędzin. Trudno wytypować faworyta, więc dyplomatycznie powiem…, że będzie remis. (śmiech) My jedziemy „w delegację” do Studzienic, bez zbędnego pompowania balonika. Jedziemy rozegrać mecz na swoich warunkach. Z tego co wiem tamtejsze boisko niekoniecznie sprzyja prowadzeniu gry, więc na pewno czeka nas ciężka przeprawa. Mimo wysokiej wygranej sprzed kilku dni - paradoksalnie - mamy co poprawiać. Z dużą dozą pokory podejdziemy do tego meczu.
TP/foto: PM