Dowieźli to!
Po ponad 100-minutowym boju, wliczając doliczony czas gry obu połów, bielszczanie wywieźli z Puław cenne trzy punkty. Tym samym biało-zieloni zanotowali czwarte zwycięstwo w sezonie, czwarte… wyjazdowe, pierwsze pod trenerską wodzą Dariusza Ruckiego.
Już pierwsza akcja meczu w wykonaniu gości zakończyła się pełnym powodzeniem. Mateusz Klichowicz (na zdjęciu) w stylu typowym dla rasowego skrzydłowego „złamał” z lewej flanki do środka i uderzeniem przy dalszym słupku zmusił bramkarza Wisły do kapitulacji. Kilkadziesiąt sekund później M. Klichowicz popisał się jeszcze jednym zrywem, lecz Danielowi Świderskiemu zabrakło nieco centymetrów, by strącić piłkę po niezłym dośrodkowaniu. W ogóle, pierwszy kwadrans był bardzo dobrym fragmentem dla bielszczan, którzy jeszcze parokrotnie zagrozili bramce miejscowych, m.in. seryjnie wykonując rzuty rożne. Po upływie 15-stu minut obraz meczu wyrównał się, aczkolwiek bliski podwyższenia prowadzenia Rekordu był Michał Śliwka, któremu Jan Szpaderski umiejętnie skrócił kąt do oddania precyzyjnego strzału.
Puławianie w końcu przejęli inicjatywę, co miało przełożenie niemal wyłącznie na tzw. czas posiadania piłki. Wiktor Kaczorowski po raz pierwszy – i de facto jedyny – w tej części zmuszony został do poważniejszej interwencji w 28. minucie, broniąc chytry, płaski strzał z pola karnego. Po drugiej stronie defensorzy Wisły mieli sporo problemów z upilnowaniem ruchliwego D. Świderskiego, parokrotnie uciekając się do nieprzepisowych, „siłowych rozwiązań”.
Snajper Rekordu zrewanżował się w najlepszy, możliwy sposób już po przerwie. Kacper Kasprzak świetnym dograniem w „szesnastkę” uruchomił M. Klichowicza. Ten doskonałym podaniem dograł piłkę nadbiegającemu napastnikowi bielszczan, który z łatwością skierował futbolówkę „do sieci”, notując 13-ste (!) trafienie w sezonie. Kto śledzi drugoligowe poczynania „rekordzistów" wie, że dwubramkowa przewaga jeszcze niczego nie gwarantuje. I można było mieć uzasadnione obawy o końcowy rezultat, gdy wejście Konrada Karety w Bartosza Guzdka arbiter zinterpretował jako faul, wskazując na jedenasty metr. Z rzutu karnego celnie przymierzył Marcel Zylla.
Zamiast spodziewanego, frontalnego natarcia Wisły goście starali się od razu ripostować. W 72. minucie po podaniu D. Świderskiego strzałem z 16-stu metrów poprzeczkę obił Jakub Kempny. Cztery minuty później, po kornerze, w podbramkowym „kotle” nieznacznie chybił Krystian Wrona. I dopiero od tego momentu puławianie rzucili wszystkie siły do ofensywy. Po prawdzie w kilku przypadkach, głównie po dośrodkowaniach w pole karne Rekordu, można było drżeć o zachowanie korzystnego rezultatu, ale żadna z okazji gospodarzy nie należała do klarownych. Taką wypracował sobie w trzeciej minucie doliczonego czasu gry popularny „Świder”, który minimalnie pomylił się uderzając z linii pola karnego.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Rucki: - Dzisiaj punkty były priorytetem. Momentami „cierpieliśmy”, ale robiliśmy to razem. I to jest piękne! Mogliśmy ten mecz „zamknąć” dużo szybciej i tego szkoda, bo do końca musieliśmy drżeć o wynik. Finalnie wygrał... zespół! To był główny fundament wygranej w Puławach.
TP/foto: MŁ
Wisła Puławy – Rekord Bielsko-Biała 1:2 (0:1)
0:1 Klichowicz (1. min.)
0:2 Świderski (53. min.)
1:2 Zylla (71. min., z rzutu karnego)
Rekord: Kaczorowski – Pańkowski, Kareta, Wrona, Żyrek (80. Walaszek), Nowak, Wyroba (80. Ryś), Kasprzak (84. Wojciechowski), Śliwka (65. Kempny), Klichowicz (84. Ciućka), Świderski
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Startowa 13; 43-300 Bielsko-Biała