Warta Gorzów Wielkopolski – Rekord Bielsko-Biała 1:0 (0:0) koniec meczu
1:0 Posmyk (58. min.)
Rekord: Szumera – Caputa, Rucki, Kareta, Żołna, Gaudyn (78. Kamionka), Wyroba, Szymański (78. Madzia), Sobik (61. Sz. Wróblewski), Czaicki (61. Guzdek), N. Wróblewski (78. Waliczek)
Z perspektywy „rekordzistów” żal po przegranej jest uzasadniony, gdyż dla gorzowian są dopiero pierwsze punkty zdobyte na własnym stadionie. Po powrocie do III ligi piłkarze Warty punktowali dotychczas wyłącznie w spotkaniach wyjazdowych. Miejscowi przełamali się kosztem biało-zielonych, co jako żywo przywołuje kilka obrazów z poprzedniego sezonu.
A sam mecz? O takich zwykło się mówić/pisać – do zdobycia jednej bramki. Obie ekipy niewiele stworzyły sobie dogodnych sytuacji strzeleckich, stuprocentowych – niemal w ogóle. W takich sytuacjach zazwyczaj o wyniku decydować może rozegranie tzw. stałego fragmentu lub indywidualnych błąd gracza jednej z drużyn. Dla bielszczan sygnałem ostrzegawczym było już uderzenie z rzutu wolnego zawodnika miejscowych jeszcze w pierwszej połowie spotkania. Świetną interwencja w bramce popisał się Jakub Szumera. Na marginesie, 18-latek zaliczył kolejny, udany występ w bielskiej bramce. Swoich szans po kornerach, czy rzutach wolnych szukali goście, żadna z prób niestety nie okazała się skuteczna. Najlepszą, nie znaczy idealną, okazję do zdobycia gola miał Nikolas Wróblewski, po jego strzale piłka nieznacznie minęła słupek. Zanim upłynęła godzina gry jedynego gola w meczu zdobyli gospodarze. Rzut wolny, piłka dochodząca w kierunku bramki, a całość zamknął optymalnie ustawiony Paweł Posmyk. Ostatnie pół godziny meczu były w wykonaniu bielszczan, niczym bicie głową w gorzowski mur.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Mrózek: - W naszej grze było stanowczo zbyt dużo nerwowości, zwłaszcza w ataku. Natomiast gospodarze byli chyba agresywniejsi od nas. Niestety w ich poczynaniach było więcej woli zwycięstwa, niż po naszej stronie.
TP/foto: PM