Miejmy nadzieję, że spotkanie z czwartoligowcem było pewnego rodzaju „zasłoną dymną” przed wznowieniem rozgrywek III ligi.
Choć akurat za określeniem „dym” kryje się spora doza przesady. Za co bielszczan chwalić, a za co ganić, po starciu w tyską młodzieżą?
Na pewno mogła się podobać agresywna gra obronna „rekordzistów” i ustawianie tzw. wysokiego pressingu. Szkoda tylko, iż z wielu odebranych, odzyskanych piłek, tak niewiele udało się wykreować pod bramką rezerw GKS-u. W zasadzie najciekawsze okazje mieli Kacper Kasprzak w 12. minucie i Bartosz Kowalczyk, na trzy minuty przed końcem meczu. Z samego posiadania piłki oraz optycznej przewagi jeszcze nic nie wynika…
Cieszyć może zerowe konto straconych goli, ale… W 27. minucie Krzysztof Żerdka świetnie zachował się przy kontrataku tyszan, a w 45. minucie, po uderzeniu z linii pola karnego w sukurs przyszła poprzeczka.
Pod koniec spotkania dwie okazje do wykazania się otrzymał drugi z golkiperów – Vołodymyr Kotełba (na zdjęciu), w obu przypadkach spisał się bardzo dobrze. Ktoś zasadnie podkreśli – od tego bramkarze są? Prawda! Tylko dlaczego w ogóle do takich sytuacji doszło? Generalnie jednak wyżej należy ocenić postawę biało-zielonych w defensywie. W ofensywie – sporo przebiegniętych kilometrów, niemało podejmowanych (zwłaszcza przed przerwą) pojedynków, za mało konkretów…
Gwoli sprawiedliwości, trener Dariusz Mrózek w jakimś stopniu poświęcił ostatnią z zimowych grę kontrolną na eksperymenty personalne i taktyczne.
Za tydzień III-ligowa inauguracja wiosny, której bielszczanie podejmą przy ul. Młyńskiej zielonogórską Lechię.
TP/foto: MŁ
Rekord Bielsko-Biała – GKS II Tychy 0:0
Rekord: Żerdka (Kotełba) – Bojdys, Pańkowski, Madzia, Żołna, Wyroba, Nowak, Kasprzak, Twarkowski, Waluś, Biskup oraz Caputa, Kareta, Kowalczyk, Nocoń, Szczurek