Rekord Bielsko-Biała – Zagłębie II Lubin 2:3 (0:1)
0:1 Kizyma (28. min., głową)
0:2 Zając (59. min.)
0:3 Chmarek (65. min.)
1:3 Sobik (87. min.)
2:3 Nowak (90+4. min., z rzutu wolnego)
Żółta kartka: Madzia (62. min., faul); widzów - 100.
Rekord: Szumera – Madzia, Pańkowski, Kareta, Żołna, Kowalczyk (87. Czaicki), Nowak, Caputa, Wróblewski (56. Sobik), Wróbel, Twarkowski (65. Waluś)
Zagłębie II: Matys – Kolan, Sobczak, Posmyk, Bogacz, Masiak (73. Żyła), Kizyma, Zając, Hanc, Chmarek (84. Rogalski), Adamski
Biorąc pod uwagę tempo spotkania, tzw. kulturę gry oraz ofensywne nastawienie obu zespołów, to było klasyczne, bielsko-lubińskie starcie. Za to rezultat inny, niż zazwyczaj. Z dziesięciu wzajemnych konfrontacji, sobotnia była dopiero drugim zwycięstwem rezerw Zagłębia. Od razu zaznaczmy, zwycięstwem w pełni zasłużonym. Lubinianie zachowali na finiszu trzecioligowej jesieni więcej świeżości, akcje podopiecznych Jarosława Krzyżanowskiego były ciut bardziej dynamiczne. No i jeszcze jedno, łut szczęścia było tego dnia przy zespole gości.
„Rekordziści” oddali multum uderzeń w kierunku bramki rywali, w większości niecelnych, ale w kilku przypadkach wspomniane szczęście sprzyjało lubinianom. Było trochę przypadku, gdy przyjezdni objęli prowadzenie, po kornerze i trafieniu Mateusza Kizymy. W 42. minucie tylko w sobie wiadomy sposób Michał Matys obronił silne uderzenie Seweryna Caputy.
Bielszczanie nie ustawali w drugiej część w próbach odwrócenia wyniku. Korekty rezultatu dokonywali jednak głównie gracze „dwójki” Zagłębia. Dwa gole dla gości padły po podobnych akcjach, w których młodzi gracze z Lubina błysnęli niebagatelną techniką. Po błyskawicznej wymianie podań uderzeniami z pierwszej piłki pokonali Jakuba Szumerę – Kacper Zając i Mateusz Chmarek.
To się chwali gospodarzom, nie zwiesili głów przy bardzo niekorzystnym wyniku, nadal starali się o bramkową zdobycz. M.in. w 78. w poprzeczkę główkował Marek Sobik. Ten sam zawodnik ulokował piłkę w bramce uderzając z powietrza, po wcześniej wygranej „przebitce” przez Marcina Wróbla. Już na sam koniec drugiej połowy, doliczonego do niej czasu, Tomasz Nowak przymierzył z rzutu wolnego, z 17-stu metrów.
TP/foto: MŁ