Rekord Bielsko-Biała – Ruch Chorzów 0:3 (0:3)
0:1 Idzik (32. min.)
0:2 Idzik (33. min.)
0:3 Winciersz (45. min.)
Rekord: Kucharski – Żołna, Rucki (46. Gaudyn), Kareta, Caputa, Kozina (46. Madzia), Wyroba, Szymański, Czaicki (57. Czernek), Nowotnik (61. Sobik), Wróbel
Ruch: Lech – Lechowicz, Kasolik, Kulejewski, Kowalski, Paszek (67. Rudek), Mokrzycki (81. Nowak), Foszmańczyk, Podgórski (75. Podgórski), Winciersz, Idzik (86. Tsuleskiri)
Sędzia: Lewandowski (Zabrze); widzów: 1.500
Nieco ponad rok temu, w tym samym miejscu, bielszczanie mierzyli się w meczu ligowym z Ruchem, tym z Radzionkowa. Wówczas gospodarze zaprosili „Cidry” do zabawy na bardzo szybko kręcącej się karuzeli. W jej efekcie „zaplątani” i zdezorientowani przyjezdni ulegli biało-zielonym 2:5 Środowego, wrześniowego popołudnia inny, chorzowski Ruch, mniej więcej od 20. minuty zafundował „rekordzistom” bilety do identycznego, „wesołego miasteczka”, także na obiekcie przy Rychlińskiego.
Po nerwowym początku wydawało się, że gospodarze opanowali sytuację. Ofensywne akcje bielszczan nabierały wyrazu, było coraz konkretniejsze, czego dowodem były dwa strzały Marcina Wróbla, oddane w krótkim odstępie czasu. Po drugim z nich, oddanym głową, jeden z chorzowskich wybił piłkę w ten sposób, iż ta odbiła się od poprzeczki. Czy bielszczanie zbyt szybko uwierzyli w przejęcie kontroli nad meczem, czy też przeciwnie – poddali się głośnemu dopingowi tysięcznej rzeszy fanów Ruchu? Trudno o jednoznaczną ocenę przyczyny z powodu, której od rzeczonej 20. minuty błędy biało-zielonych wręcz mnożyły się. Na pewno jednak wspomniany doping poniósł zespół gości, niczym na skrzydłach. Pierwszym, wyrazistym sygnałem ostrzegawczym dla bielszczan było atomowe uderzenie zza linii pola karnego Tomasza Foszmańczyka z 26. minuty, notabene głównej postaci w centrum pola obok Tomasza Podgórskiego. Po strzale kapitana gości futbolówka z hukiem odbiła się od poprzeczki. Żarty skończyły się dość szybko, gdy w trakcie dwóch minut Mariusz Idzik bezwzględnie wykorzystał dwa kardynalne błędy gospodarzy w grze obronnej. Dzieła destrukcji dopełnił tuż przed przerwą Mateusz Winciersz, który optymalnie wykorzystał podanie „w tempo” T. Foszmańczyka.
W drugich 45-ciu minutach „rekordziści” nadal tkwili w stanie oszołomienia po trzech ciężkich ciosach. Może w prostokącie boiska nasi piłkarze poruszali się szybciej, z widocznym dla oka kibica zaangażowaniem, ale kompletnie bez pomysłu na odrobienie strat, czy choćby na honorowe trafienie. Dość skwitować, że znacząco bliżej kolejnego gola byli przyjezdni, gdy w 82. minucie, tuż po wejściu na boisko, Jakub Nowak nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Rekordu.
W relacji celowo pominięte zostały nazwiska (poza napastnikiem) graczy naszego zespołu, bo choć każdemu zdarzały się błędy mniejsze lub większe, niektórym nawet „wielbłądy”, to na finał przegrał cały zespół, wszyscy z biało-zielonych. Być może miało miejsce zjawisko tzw. przemotywowania? Najbardziej jednak żal rozczarowania bielskich kibiców, trudno ukrywać uczucie zawodu u sympatyków naszych futbolistów. Być może „rekordziści” w niespełna siedmioletniej historii występów w III lidze notowali słabsze występy, na pewno jednak był to najgorszy mecz w ich wykonaniu na Stadionie Miejskim. Tu zespół z Cygańskiego Lasu tworzył, nie zawsze zwycięskie, ale za każdym razem emocjonujące i atrakcyjne widowiska.
Na rozpamiętywanie, rozdrapywanie ran i analityczne podejście do porażki nie ma czasu. I chyba dobrze, bo już w sobotę okazja do „odkucia się” w wyjazdowym starciu z liderem – rezerwami Śląska Wrocław. Poniżej skrót z meczu:
Foto-galerie zdjęć:
bts.rekord.com.pl autorstwa Pawła Mruczka
400mm.pl autorstwa Jakuba Ziemianina
Niebiescy.pl - część 1
Niebiescy.pl - część 2
TP/foto: Paweł Mruczek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Startowa 13; 43-300 Bielsko-Biała