Rekord Bielsko-Biała – Polonia Bytom 1:2 (1:1)
0:1 Stefański (19. min.)
1:1 Guzdek (35. min.)
1:2 Żagiel (68. min.)
Rekord: Szumera – Caputa, Kareta, Waliczek, Żołna, Sz. Wróblewski (74. Sobik), Kowalczyk (57. Wyroba), Szymański, Iwanek, Czaicki, Guzdek
Polonia: Brzozowski – Budzik, Bedronka, Radkiewicz (34. Belica), Hałgas (74. Pośpiech), Wuwer, Frankowski (74. Czajkowski), Krzemień, Konieczny (82. Lachowski), Stefański, Chwastek (56. Żagiel)
To było dobrej jakości, prowadzone na pełnym dystansie czasowym w niezłym tempie spotkanie. Wygrała drużyna, której suma doświadczenia, boiskowego cwaniactwa wzięła górę nad młodością, która po raz kolejny w połowie stanowiła o składzie Rekordu. Bielszczanie nie zagrali wcale o wiele gorzej, niż przed tygodniem w Lubinie, ale to co wystarczyło na rezerwy Zagłębia okazało się niewystarczające na ekipę wicelidera. W przypadku Polonii jedno przedmeczowe pytanie było otwarte, a mianowicie: czy jest „życie” bez Adama Żaka. Po zakończeniu spotkania odpowiedź brzmi twierdząco.
W największym stopniu za załatanie luki po pauzującym za kartki liderem klasyfikacji strzelców wziął się Patryk Stefański. 30-latek nie dość, że efektownym uderzeniem z powietrza dał gościom prowadzenie, to jeszcze nieustannie absorbował bielską defensywę. P. Stefański niejednokrotnie był tym, który jako pierwszy ruszał do agresywnego i wysokiego pressingu bytomian. „Rekordziści” z większym trudem przedostawali się w okolice pola karnego gości, niestety marnowali także sporo okazji do skontrowania przyjezdnych. Jakimś wyrazem przewagi gości były rzuty rożne egzekwowane w sporej ilości, ale jak przekuć stały fragment w jakość, to zaprezentowali „rekordziści” w 34. minucie. Sposób, tempo i precyzja rozegrania piłki przez podopiecznych Dariusza Mrózka – majstersztyk! Ustawieni we własnym polu karnym piłkarze Polonii tylko biernie przyglądali się całej akcji, w której celny strzał Bartosza Guzdka był już tylko formalnością.
To, że remis absolutnie nie satysfakcjonuje ekipy z Górnego Śląska, widać było od startu drugiej połowy. Już na jej wstępie dobrych okazji nie wykorzystali P. Stefański i Kajetan Frankowski. „Rekordziści”, a dokładniej Daniel Iwanek, w tej fazie spotkania odpowiedzieli tylko jeden raz. Skrzydłowy w typowy dla siebie sposób ruszył z kilkudziesięciometrową szarżą. Na jej finał, chyba ku własnemu zaskoczeniu, stanął oko w oko z Dominikiem Brzozowskim. Z pojedynku dwóch 19-stolatków zwycięsko wyszedł ten z Bytomia.
Rozstrzygającą dla losów i wyniku spotkania okazała się 64. minuta. Dotąd z wielu spięć pod bramką Jakuba Szumery bielska defensywa wychodziła bez szwanku. Tym razem jednak nikt nie wybił piłki w zamieszaniu, nikt nie przypilnował Filipa Żagla, który z bliska ulokował piłkę w siatce bramki. Scenariusz dalszej części meczu ułożył się według utartego schematu, gospodarze nacierali niemal wszystkimi siłami, przyjezdni starali się kontrować, goli jednak nie doczekaliśmy. Choć okazje ku temu były, jak w 84. minucie, kiedy Polonia ruszyła piątką zawodników na dwóch obrońców Rekordu. Wystarczyła chwila zawahania i całość „skasował” wracający do defensywy Szymon Szymański. Na początku doliczonego czasu gry mieli swoją szansę bielszczanie. Po wrzutce z rzutu wolnego Mateusza Waliczka, piłkę zgrał Seweryn Caputa, ale główkujący B. Guzdek nieznacznie chybił celu.
Jak każdej porażce, także tej towarzyszy rozczarowanie, dla którego pewnym uśmierzeniem jest fakt, że lepszy okazał się klasowy i bardziej doświadczony zespół.
TP/foto: MŁ