Rekord Bielsko-Biała – MFK Frýdek-Místek 9:1 (4:0)
1:0 Sobik (8. min.)
2:0 Guzdek (20. min.)
3:0 Madzia (33. min., głową)
4:0 Sobik (40. min., z rzutu karnego)
5:0 Guzdek (51. min., z rzutu karnego)
6:0 Caputa (54. min.)
7:0 .... (62. min., samobójczy)
7:1 Furdan (69. min., głową)
8:1 testowany zawodnik (71. min.)
9:1 .... (87. min., samobójczy)
Rekord: Żerdka (Przybyła) – Żołna, Madzia, Mączka, Caputa, N. Wróblewski, Kowalczyk, Gaudyn, Sobik, Czaicki, Guzdek oraz Sz. Wróblewski, Sobierajewicz, Olek, Sobótka, Sz. Mucha, Gawlak, Z. Mucha, Iwanek, testowany zawodnik
Od razu i na wstępie zaznaczyć trzeba, że ani „rekordziści” nie osiągnęli po sezonie szczytu formy, ani też czescy gracze nie tworzą tak słabego zespołu, jak wskazywałby na to wynik. Nasi południowi sąsiedzi już od jakiegoś czasu trenują w warunkach reżimu sanitarnego w kilkuosobowych grupach, czyli jak to miało miejsce w naszym kraju początkiem maja br. Natomiast bielszczanie zaprezentowali niesłychaną wręcz swobodę i luz w grze, dołączając do tego wysoką, acz wcale nie stuprocentową skuteczność. Nie sposób nie wyrazić żalu, że tak grających „rekordzistów” w spotkaniach ligowych oglądaliśmy niesłychanie rzadko. Może to z powodu braku presji?
Opisywanie każdego z goli, sytuacji po jakich padały kolejne bramki nie większego sensu m.in. z powodu towarzyskiej formy potyczki. Warto jednak np. odnotować, że pierwsze trafienie Marka Sobika padło po świetnym prostopadłym podaniu w pole karne Mateusza Gaudyna (na zdjęciu). Niewidziany od kilku miesięcy na boisku „rekordzista” wrócił „do korzeni”, wystąpił na pozycji rozgrywającego, czyli jak za swoich dawnych, jeszcze „juniorskich” czasów. I trzeba przyznać – był to udany występ. Taki zaliczyli również po przerwie skrzydłowi – Daniel Iwanek i Szczepan Mucha, który zanotował dwie asysty, obie przy… samobójczych trafieniach czeskich obrońców. „Perełką” wśród zdobytych goli był ten autorstwa Seweryna Caputy, który wręcz zabawił się w polu karnym z cała defensywą oraz bramkarzem MFK. Nie wdając się w dalsze i głębsze analizy - nie było wśród biało-zielonych zawodnika, któremu można byłoby zarzucić zbyt lekkie podejście do meczu.
Wartością dodaną sparingu był fakt, że nawet gdy w ostatnich 25-ciu minutach skład personalnie bardziej przypominał ekipę lidera ligi okręgowej, niż zespół trzecioligowy, gospodarze nadal utrzymywali dobre tempo i jakość gry. To się musiało podobać!
TP/foto: PM