Foto-Higiena Gać – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0) koniec meczu
1:0 Wdowiak (49. min.)
2:0 Przybylski (84. min., głową)
Rekord: Kucharski – Żołna, Rucki, Kareta (54. Madzia), Caputa, Iwanek (86. Kowalczyk), Wyroba, Szymański, Sz. Wróblewski (61. Sobik), Czaicki, Guzdek (86. Ciućka)
Z jesiennej „szarzyzny” trzech pierwszych kwadransów godna odnotowania była w zasadzie końcówka tej części meczu w wykonaniu bielszczan, a w zasadzie 41. minuta. Wtedy właśnie, po wrzutce Kamila Żołny w niesygnalizowany sposób z 7-8-u metrów od bramki uderzył Seweryn Caputa. Wybornym refleksem i intuicją w tej sytuacji popisał się jednak golkiper gospodarzy – Michał Bodys, parując piłkę na rzut rożny. Po nim celnie główkował Konrad Kareta, lecz futbolówkę niemal z linii bramkowej wybił obrońca Foto-Higieny.
Druga odsłona zaczęła się bardzo pomyślnie dla miejscowych piłkarzy. Wbitej „na chaos” piłki w pole karne gości nie potrafił wyekspediować żaden z „rekordzistów”, za to pozostający bez opieki w „szesnastce” Marcin Wdowiak zrobił z niej właściwy użytek, uderzając precyzyjnie pod poprzeczkę. Dopiero utrata gola pobudziła biało-zielonych do nieco żwawszej gry. W 50. minucie gospodarze zablokowali niezłe uderzenie z dystansu Szymona Wróblewskiego. Kilkanaście minut później, aż trzykrotnie szczęścia próbował Daniel Iwanek, za każdym razem bezskutecznie. Natomiast w tzw. międzyczasie piłkarze z Gaci zaprzepaścili w 62. minucie szansę na podwyższenie w sytuacji sam na sam z Bartoszem Kucharskim. Bramkarz Rekord wykazał się również przy mocnym strzale Macieja Matusika z 75. minuty. 120 sekund później boisko opuścił, po obejrzeniu drugiej w tym spotkaniu żółtej kartki, Dariusz Rucki. W liczebnym osłabieniu szanse bielszczan na korzystny wynik były już tylko iluzoryczne. Oczywiście, że mimo gry w dziesięciu biało-zieloni ruszyli do natarcia, otwierając niemal całkowicie strefę obronną. I gdybyż stracili gola po jednej z kontr Foto-Higieny nikt chyba nie zgłaszałby pretensji. Tymczasem gol zamykający rezultat padł po kornerze gospodarzy, nikt nie przypilnował wbiegającego w kierunku dalszego słupka Marcina Przybylskiego.
Nie tłumaczy porażki fakt, że mecz odbył się na boisku, które z pewną przesadą, ale można przyrównać do ornego pola. To spotkanie zostało przegrane przez nasz zespół raczej w sferze mentalnej, wolicjonalnej. Wygrała drużyna o określonych umiejętnościach piłkarskich, ale świadoma celu i używająca do jego realizacji woli walki oraz determinacji. A, że przy tym przysłowiowy łut szczęścia był po jej stronie, toteż punkty zostały w Gaci.
TP/foto: MŁ