Filigranowa skrzydłowa, z początków gry w Cygańskim Lesie, jawiła się jako nieśmiała, wręcz nieco schowana osoba. Natomiast od pierwszych dni w biało-zielonych barwach demonstrowała nietuzinkowe umiejętności piłkarskie, o czym po wielokroć przekonywały się rywalki „rekordzistek”. Dziś nie dosć, że jest fundamentalną postacią zespołów – pierwszoligowego (na trawiastych boiskach) i ekstraligowego (na parkiecie), to jeszcze dostąpiła zaszczytu reprezentowania biało-czerwonych barw w futsalowej kadrze.
Panie i Panowie, rozmawiamy z Katarzyną Moskałą.
Tak jakoś niepostrzeżenie mija sześć lat, odkąd grasz w Rekordzie, zauważyłaś ten upływ czasu…
- Dobrze, że Panu udało się to policzyć, bo ja mam bardzo słabą pamięć i kiedy ktoś mnie pyta ile lat już gram w Rekordzie, to nie mogę sobie przypomnieć. Oczywiście, że zauważyłam upływ tego czasu. Po pierwsze nasza drużyna jest dużo wyższym poziomie, dzięki czemu występujemy w wymarzonej pierwszej lidze. Personalnie nastąpiło wiele zmian, począwszy od trenera i w sumie całego sztabu, aż do zespołu. W drużynie, do której przychodziłam sześć lat temu była już na pewno „Aga” Franaszek i „Monia” Chrząszcz i nie pamiętam, czy aby „Wika” Berdys również. Ale wychodzi na to że jestem czwartą w kolei zawodniczką z najdłuższym stażem, więc reszta zespołu pozmieniała się z biegiem czasu. W tak zwanym międzyczasie zaczęłyśmy występować również na parkiecie, co bardzo pomogło mi się rozwinąć piłkarsko, a przede wszystkim pod względem mentalnym. No i cała infrastruktura Rekordu cały czas się zmienia - oczywiście na lepsze. Wiele się zmieniło, ja pewno też. Poznałam tu wiele dobrych ludzi: pracowników ośrodka, piłkarzy, piłkarki, szkoleniowców... i bardzo dużo się nauczyłam, przy czym nie mówię tu tylko o piłce. (śmiech)
A dlaczego w ogóle skąd piłka nożna w Twoim życiu? Jakikolwiek inne hobby brałaś pod uwagę?
- Sport towarzyszył mi od najmłodszych lat. Od zawsze wiedziałam, że chcę mieć w przyszłości z nim styczność. Zaczynałam od koszykówki, grałam nawet przez kilka sezonów – oczywiście nie pamiętam ile – w zespole, który podlegał pod szkołę w Górkach Wielkich. Szczerze mówiąc do dziś mam „słabość” do tej dyscypliny. Natomiast odkąd pamiętam moi kuzyni, wujkowie i tata rozgrywali mecze na małym boisku, koło mojego domu, a ja razem z nimi. (śmiech) Myślę, że to tata mnie zaraził miłością do piłki nożnej.
Wróćmy do Rekordu, podstawowe różnice między tym sprzed sześciu lat, a tym aktualnym…
- Wypowiem się tylko na temat żeńskiej piłki, bo tylko na niej troszkę się znam. O pierwszej drużynie wspomniałam już wcześniej, ale na pewno bardzo szybko rozwija się i u nas, i ogólnie w Polsce, właśnie piłka kobieca. U nas w klubie na przełomie tych lat powstała szkółka dla dziewcząt, aktualnie z roczników 2007-2011, a także drużyna juniorek młodszych, no i trzecioligowa „dwójka”. Kiedy przychodziłam do Rekordu była tylko jedna, drugoligowa drużyna, więc sporo się zmieniło.
W meczu z SWD Wodzisław Śląski
Marzeniem każdego sportowca jest występ w koszulce „z orzełkiem na piersi”, ale chyba nie przypuszczałaś, że stanie się to w reprezentacji Polski w futsalu?
- Tak, było to moje największe piłkarskie marzenie, którego tak jak Pan mówi, kompletnie się nie spodziewałam. Gdyby Pan się mnie o to zapytał sześć lat temu to nigdy bym o tym nie pomyślała. Ale szczerze mówiąc w ogóle mi to nie przeszkadza, bardzo lubię grać w futsal i wiem, że dzięki niemu również się rozwijam. Zawsze, gdy jadę na zgrupowanie reprezentacji jestem bardzo szczęśliwa i staram się dać z siebie jak najwięcej. Mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć z kadrą coś „wielkiego”, o ile oczywiście będę dalej w niej występować.
Miałaś przed laty „opory” przed treningami w hali?
- Nie, nigdy! Zawsze była to odskocznia od „piłki trawiastej” i świetna zabawa. A tak w ogóle, dopiero kiedy trafiłam do Rekordu dowiedziałam się, że istnieje futsal. (śmiech) I uczyłam się nowych zachowań na parkiecie od podstaw.
W zespole Ekstraligi Futsalu Kobiet
A z aktualnej perspektywy – raczej trawa, czy bardziej parkiet, a może – bez różnicy?
- Jeżeli futsal kobiet wyglądałby tak samo jak mężczyzn, to aktualnie wybrałabym futsal ze względu na możliwości, które mam dzięki niemu. Jest dla mnie nadal taką nowością, bo jednak na trawie gram już bardzo długo, a w futsalu jest wiele zwrotów akcji, ciągle coś się dzieje! Ale wszyscy wiemy, że kobiety muszą dzielić sezon na futsal i futbol, więc raczej to niemożliwe - przynajmniej na razie - aby każda z nas mogła wybrać to, co woli.
I na koniec – co takiego jest w niespełna 4-tysięcznych Górkach Wielkich, z których wywodzisz się Ty i skąd pochodzi inny „rekordzista” – Mateusz Madzia, mikroklimat sprzyjający piłce nożnej?
- Hmm... na pewno coś jest! Musiałabym przeanalizować początki gry Mateusza i moje, porównać, sprawdzić czy jest coś podobnego. A tak na poważnie to myślę, że nic specjalnego - to zależy od danego człowieka…
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
TP/foto: PM