Na początek banalnie i ogólnie – jak się żyje bez piłki?
- Żyję…, ale co to za życie (śmiech). A tak poważnie, to zdecydowanie wolę życie z piłką. A teraz mimo, że mam więcej czasu to i tak nie można go wykorzystać tak, jakby się chciało, a tęsknota za graniem daje o sobie znać.
Po wyczerpującej jesieni i niedokończonym sezonie futsalowym trener Waszego I-ligowego zespołu twierdził, że dla większości z Was ta przerwa jest wręcz zbawienna. No, ale teraz, to już chyba nuda?
- Przerwa może i tak, ale nie taka długa! Nuda, nudą, ale tak jak już wspominałam - czuć, że czegoś w tej codzienności brakuje.
Co robisz Ty, co robią inne z „rekordzistek”, żeby podtrzymać dobrą dyspozycję fizyczną?
- Grzechem byłoby nie skorzystać indywidualnie z możliwością naszego klubowego obiektu np. z siłowni, tak więc bywam. A oprócz tego jest mnóstwo aktywności, na które na co dzień nie ma zbyt wiele czasu, a które aktualnie świetnie się sprawdzają.
Agnieszka – a ile to już w ogóle lat, odkąd jesteś w Rekordzie?
- Będę precyzyjna, bo mam na to czas i policzę (śmiech). Uwaga - to już siedem lat, dwa miesiące i dziewięć dni. Zaczynałam akurat w momencie, kiedy trener Witek Zając kończył pracę w naszym klubie, więc miałam okazję popracować z nim może dwa tygodnie... A później długo, długo trener Tomek Skowroński, więc właściwie to u niego zaczynałam.
Skąd pomysł na właśnie takie, a nie inne hobby?
- Szczerze mówiąc to nie jest moje hobby… Mam wrażenie, że ja się z tą miłością do piłki urodziłam. Bo kopię w nią, odkąd sięgam pamięcią.
Historia kobiecej piłki w Rekordzie sięga niespełna 13-stu lat, przy założeniu, że wszystko w końcu wróci do normalności powiedz – gdzie widzisz biało-zielone za, powiedzmy dziesięć lat…
- Cóż…, jeśli wszystko potoczy się po mojej myśli, to widzę biało-zielone z tytułem mistrzyń Polski w futsalu i to niejednym. A jeśli chodzi o trawę, to uważam, że jak na tak długi okres czasu to zdecydowanie gdzieś na czele Ekstraligi. Liczę na to, że kiedyś tu - w Cygańskim Lesie, będzie potęga polskiej, kobiecej piłki.
Kończąc, jak Tobie i Kasi Moskale podoba się trenerska praca z grupą najmłodszych „rekordzistek”? Jak liczna to grupa i w jakim wieku dziewczęta uczęszczały na Wasze zajęcia?
- Trochę mniej było dziewcząt zimą, chociaż ani trochę na te temperatury w tym sezonie nie mogłyśmy narzekać. A tak prawdę mówiąc to cieszymy się, że dostałyśmy taką szansę. Początki były stresujące, ale z biegiem czasu czujemy się w tej roli coraz lepiej. Taka w miarę stała grupa, to między 15-20 dziewczynek, w przedziale rocznikowym 2007-2011.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
TP/foto: PM i JZ