Tarnovia Tarnów – Rekord Bielsko-Biała 3:1 (1:0)
gol dla Rekordu: Galus
Rekord: Majewska (Ciupa) – Nowak, Palichleb, Cygan, Gąsiorek, Madeja, Knysak, Nowacka, Moskała, Chóras, Rosak oraz Galus, Zdan, Pietrzyk, Kłębek
Spotkanie rozegrano w arcytrudnych warunkach pogodowych, przy opadach deszczu ze śniegiem, który momentami zamieniał się… w lód. Całości obrazu aury dopełnił wiejący wiatr. Nie może więc dziwić, że sparing nie dostarczył wielu wrażeń, czy emocji. Bielszczanki straciły gola w 21. minucie po indywidualnej szarży jednej z tarnowianek. Obejmując prowadzenie miejscowe natychmiast cofnęły się do defensywy, przez co siłą rzeczy częściej przy piłce były „rekordzistki”. Sztuka kreacji, budowania gry w ataku pozycyjnym, przy opisanych na wstępie warunkach była praktycznie niemożliwa.
Ciut lepiej wyglądała ofensywna gra bielszczanek po przerwie. Było kilka podbramkowych sytuacji, trafienie w poprzeczkę oraz gol. Od razu zaznaczmy – gol kontaktowy, bowiem w momencie trafienia Martyny Galus miejscowe prowadziły już 2:0. W 70. minucie „rekordzistka” odważnie zaatakowała środkową defensorkę Tarnovii, wyłuskała piłkę i precyzyjnym uderzeniem przy słupku ulokowała ją w bramce. Ostatnie słowo należało jednak do tarnowianek, które „zamknęły” mecz w 86. minucie.
Pomeczowa opinia trenera – Marcin Trzebuniak: - Sprawiedliwy wynik. Gospodynie stworzyły podobnie jak my niewiele sytuacji, ale były skuteczniejsze. Chcieliśmy dziś przećwiczyć grę w niskiej obronie, ale wychodząc na prowadzenie tarnowianki oddały nam piłkę, a budować cokolwiek przy takiej pogodzie… W sumie odebraliśmy fajną i cenną lekcję, a ja zyskałem materiał do analizy.
TP/foto: PM