Niewielu wie, że pierwsze kroki piłkarskie stawiałaś w rodzinnych Brzeszczach, żartobliwie ujmując – bardzo okrężną drogą dotarłaś do Bielska-Białej…
- Tak. (śmiech) Można powiedzieć, że dość daleką drogę przebyłam, żeby znaleźć się w Bielsku-Białej. Moim pierwszym klubem był LKS Jawiszowice, tam w drużynie z chłopakami grałam przez kilka lat. Później Kraków, gdzie można powiedzieć się wychowałam, skończyłam szkołę i nauczyłam życia. Potrzebowałam zmiany, więc wybrałam się troszkę daleko, bo do Białej Podlaskiej, żeby wrócić na południe tutaj do Rekordu.
Wspomnijmy o istotnych fragmentach Twojego piłkarskiej przygody w Krakowie i Białej Podlaskiej…
- W Krakowie spędziłam bardzo dużo czasu, który miło wspominam. Grałam tam od bodajże 2008 roku, w Bronowiance i AZS-ie UJ, do 2018 r. owocne dziesięć lat. W tym czasie z UJ zdobyłam trzy tytuły Mistrzyni Polski w futsalu, jeden brązowy oraz srebrny medal, a także dwa tytuły akademickiej mistrzyni kraju oraz jedno srebro. W dorobku jest też trzecie miejsce w Akademickich Mistrzostwach Europy w futsalu. Natomiast, jeśli chodzi o pobyt w Białej Podlaskiej, to zagrałam tylko kilka meczów ze względu na kontuzję, która praktycznie zabrała mi ponad pół roku bez gry.
Równie ważnym, a może najważniejszym elementem Twojego CV, są występy reprezentacyjne, ile ich się już uzbierało?
- Hmm..., sama chciałabym wiedzieć ile tych występów jest? (śmiech) W pierwszej reprezentacji futsalu debiutowałam w meczu z Rosją na jej terenie. Pamiętam ten mecz doskonale, bo udało mi się zdobyć bramkę. Wcześniej dostawałam powołania do kadry 17-stolatek, u trenera Mateusza Smudy, później Zbigniewa Witkowskiego. Następnie trafiłam do kadry U-19 trenera Wojciecha Basiuka. Byłam również na zgrupowaniu szkoleniowym pierwszej reprezentacji, którą wtedy prowadził trener Roman Jaszczak.
Jakie argumenty skłoniły Cię do przeprowadzki do Bielska-Białej, kto namówił do gry w Rekordzie?
- Argumentem najważniejszym był rozwój w futsalu. Trener Samuel Jania przeprowadził ze mną kilka rozmów telefonicznych, jak i osobiście. Głównie to skłoniło mnie do przeprowadzki do Bielska-Białej.
Skąd wzięła się ksywka „Gazówa”?
- Tak naprawdę to tak ksywka ewoluowała. (śmiech) Są różne formy, od „Gazówki” przez „Gazika”, skończywszy na „Gazie”. Skąd ona się wzięła? Nie ma z tym związanej żadnej historii, często jednak słyszę, że jestem w gazie, więc może stąd ta ksywka?
Co z Twoim zdrowiem w kontekście niedawnej, poważnej kontuzji i operacji barku? Podobno wróciłaś już do treningów?
- Tak, wróciłam już do treningów. Ręka nie jest jeszcze w pełni sprawna, ale pozwala na uczestnictwo w treningach, jakie teraz mamy. Podczas ostatniej wizyty w szpitalu zdjęcie RTG pokazało, że kość nie zrosła się do końca, więc jeszcze muszę być ostrożna, jeśli chodzi o kontakt z przeciwnikiem. Ogólnie czuję się bardzo dobrze. Chodzę na siłownię, gdzie wykonuję ćwiczenia zaordynowane przez fizjoterapeutkę. Z dnia na dzień jest coraz lepiej, co sprawia, że ręka jest silniejsza, a ja dzięki temu jestem pewniejsza siebie.
TP/foto: PM