Chyba dobrze czujesz się w Polsce, skoro po dwóch latach spędzonych w Lubawie zdecydowałeś się na przejście do Bielska-Białej?
- Powoli, powoli wyczuwałem, że mój czas w Lubawie dobiega końca. To nie to, że coś nie pasowało mi w klubie, w ludziach, to raczej ja czułem, że coś się we mnie wypala, tracę entuzjazm i potrzebuję nowego wyzwania. Po prostu potrzebowałem nowego impulsu. Mam wiele wdzięczności dla ludzi z Lubawy, dla Constraktu, bo dali mi szansę pokazania się w Polsce. Ale kiedy przyszła propozycja gry w Rekordzie nie namyślałem się dwa razy. Szybko podjąłem decyzję.
Nie tylko polski futsal, ale i sam Rekord znasz już dość dobrze – z ekipą z Timisoary grałeś przeciwko bielszczanom w Lidze Mistrzów, że nie wspomnę o meczach ligowo-pucharowych z ostatnich sezonów. Jakim rywalem był Rekord?
- Pierwsze skojarzenie z Rekordem to zwycięstwo! Zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, w grupie, w każdym meczu – zwycięstwo. To jest zespół, który zawsze i z wszystkimi chce wygrywać. A druga rzecz, o której mówią wszyscy, to profesjonalizm klubu. Tu masz wszystko, aby pracować i wygrywać.
Ty jesteś wychowankiem Botafogo, Matheus – Santosu, zapytam – z przymrużeniem oka – o relacje obu słynnych klubów i ich kibiców?
- Na poziomie młodzieżowym nie było i na ma rywalizacji, gdyż oba kluby występują tylko w rozgrywkach stanowych. Botafogo wywodzi się z Rio de Janeiro, a Santos ze stanu Sao Paulo. Oba kluby nie posiadają profesjonalnych drużyn futsalowych, więc takiej rywalizacji także nie ma. A jeśli chodzi o futbol, Botafogo jest aktualnie na drugim poziomie rozgrywkowym, dlatego nie było w ostatnim czasie spotkań z Santosem. Natomiast w dawnych czasach taka rywalizacja miała miejsce, ale nic nie wiem, że były jakieś niedobre uczucia i animozje między klubami. Oba mają również swoich słynnych, legendarnych wychowanków – Pele, Neymar wywodzą się z Santosu, a Garrincha był gwiazdą Botafogo.
TP/foto: PM
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała