Czegokolwiek nie napisalibyśmy od tym spotkaniu, nie będziemy w stanie oddać emocji towarzyszących grze o Superpuchar.
W meczu otwierającym futsalowy sezon 2023/24 było wszystko, co zawierać powinno widowisko wysokiej próby. Może poziom pierwszej części meczu nie zachwycił, ale pozostałe akty tego spektaklu te niedostatki zrekompensowały z nawiązką. Kilkadziesiąt minut tej konfrontacji, wliczając drugą połowę, dogrywkę oraz konkurs rzutów karnych, było niczym permanentna jazda windą, w górę i w dół, bez jakiejkolwiek kontroli „pasażerów”.
W rzeczonej, pierwszej połowie, toczonej w niezbyt wysokim tempie, obie drużyny szachowały się. Niewiele było takich momentów, które wywoływałyby u kibiców przyśpieszenie tętna. Ciut aktywniejsi wydawali się być wicemistrzowie kraju, ale to uczestnicy niedawnego turnieju preeliminacji Ligi Mistrzów byli konkretniejsi. Po solowym kontrataku Pedrinho sprytnym, precyzyjnym strzałem przy dalszym słupku otworzył wynik. Najbliżsi riposty jeszcze przed przerwą byli m.in. Matheus i Michał Marek, w obu przypadkach skutecznie interweniował w bramce Victor Lopez. Co nieco o obrazie tej części mówi statystyka popełnionych fauli, po stronie Constraktu cztery, u „rekordzistów” – zero…
„Jazda bez trzymanki” rozpoczęła się tuż po wznowieniu gry, po zablokowanym uderzeniu Stefana Rakicia. W 26. minucie po strzale Matheusa piłkę sprzed linii bramkowej wybił Martin Doša. Trzy minuty później M. Marek chytrze przelobował bramkarza mistrzów kraju, ale od utraty gola wyratował lubawian Tomasz Kriezel. Do bramki rywali przymierzył wreszcie Taras Korolyszyn, rzecz jednak w tym, że Ukrainiec uderzył bezpośrednio z autu. Trochę czasu zajęło arbitrom ujednolicenie stanowiska – piłka zaliczyła w drodze do bramki „obcierkę”, czy nie? Co się odwlecze…. Po asyście T. Korolyszyna, z drobną „pomocą” słupka, do wyrównania doprowadził Tomasz Lutecki. Kacper Sendlewski rychło mógł przywrócić prowadzenie, lecz chybił w doskonałej sytuacji. W mniej komfortowej Mateusz Mrowiec przepchnął S. Rakicia i wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Rekordu.
I tu wypada znów wspomnieć o statystyce przewinień, po 36-u minutach bielszczanie byli „na musiku” z pięcioma faulami, po stronie Constraktu widniały dwa. W tych okolicznościach trzeba było odrabiać straty…
Na dwie końcowe (jak się wówczas wydawało) minuty „Chus” Lopez Garcia wypuścił w bój „lotnego” bramkarza – S. Rakicia. Opłaciło się! Świetnie przymierzył w światło bramki Michał Kubik, ale dopiero po dobitce kapitana reprezentacji Serbii piłka znalazła drogę „do sieci”. Zegar wskazywał wtedy 29. sekund do zakończenia spotkania.
Już pod koniec drugiej połowy oznaki wyraźnego zmęczenia zdradzali podopieczni Dawida Grubalskiego. Trudy ubiegłotygodniowego wspomnianego turnieju UEFA Futsal Champions League dawały znać o sobie. Wydawało się, że ten kryzys biało-zieloni wykorzystali perfekcyjnie. Po akcji dwóch graczy debiutujących w Rekordzie – T. Luteckiego i Gustavo Henrique Steinwandter, po raz pierwszy objęli prowadzenie. Niespełna dwie minuty później rozgrywający dobre zawody w bramce, aktywny w ofensywie Krzysztof Iwanek zdobył gola, który już teraz można nominować do miana „bramki sezonu”. Ile w tym golu było zamysłu, ile fartu – nie rozstrzygniemy, natomiast po uderzeniu golkipera bielszczan spod własnej bramki V. Lopez skapitulował. I gdy po indywidualnej szarży S. Rakicia 6-krotni mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie 5:2, wszystko zdawało się być pod ich kontrolą.
- Ostrożnie, this is futsal – chłodził atmosferę obecny na trybunach hali w Będzinie Rafał Kędzior, dziennikarz stacji Viaplay i komentator Rekord TV. Coś, co wydawało się niemożliwe stało się jednak faktem. Niemoc psychiczna, kryzys mentalny – bo nie fizyczny – albo też zwyczajne rozprężenie, dekoncentracja, spowodowały, że „rekordziści” stracili trzy gole (!) w półtorej minuty. Pominąwszy wszelkie boiskowe i pozaboiskowe aspekty, była w tym futsalowa magia Pedrinho.
Konkurs rzutów karnych rozpoczął się od celnych strzałów Mikołaja Zastawnika, Pawła Kaniewskiego i T. Korolyszyna. Na obronę strzału z 6-u metrów M. Došy przez K. Iwanka, V. Lopez odpowiedział skuteczną interwencją przy uderzeniu S. Rakicia. Trzy następne trafienia zaliczyli kolejno: Everton, Gustavo Henrique i Jakub Raszkowski, który pokonał Bartłomieja Nawrata. W piątej serii bez pudła uderzył Michal Seidler, a B. Nawrat świetnie zatrzymał uderzenie Claudio.
Po raz szósty w historii bielski Rekord sięgnął po futsalowy Superpuchar – to fakt. Na koniec impresja, jeśli meczem z takim poziomie emocji inaugurujemy sezon, to cóż wydarzy się w jego trakcie? Do finału nie wybiegamy. Na razie cieszymy się z faktu, że trofeum nie zmieniło lokum, pozostaje w Bielsku-Białej.
TP/foto: PM
Constract Lubawa – Rekord Bielsko-Biała 5:5 (1:0; 2:2; 2:5); rzuty karne: 3:4
1:0 Pedrinho (7. min.)
1:1 Lutecki (32. min.)
2:1 Mrowiec (35. min.)
2:2 Rakić (40. min.)
2:3 Steinwandter (42. min.)
2:4 Iwanek (44. min.)
2:5 Rakić (44. min.)
3:5 Pedrinho (48. min.)
4:5 Pedrinho (49. min.)
5:5 Lisowski (49. min.)
Rekord: Iwanek (Nawrat) – Rakić, Zastawnik, Matheus, Seidler, Korolyszyn, Kubik, Budniak, Marek, Lutecki, Steinwandter, Korsunov, Mijas
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała